sobota, 11 stycznia 2014

5: Tylko przyjaciele.


                Jego usta, tak miękkie i ciepłe, delikatnie drażniły jej wargi. Tak wiele razy wyobrażała sobie tę chwilę i za każdym razem w końcu uświadamiała sobie, że to nigdy się nie wydarzy, że Jacob nigdy nie spojrzy na nią jak na obiekt pożądania, jak na śliczną blondwłosą Angie.
                A jednak. A jednak są tutaj, ona półleżąc na kanapie, on siedzą na podłodze i całują się jak prawdziwa zakochana w sobie na zabój para. Po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz przyjemności, który objawił się również gęsią skórką na jej ramionach i karku.
                Przez krótki moment nie wiedziała, co powinna zrobić. Czy oddać pocałunek i sprawdzić, czy ten sen jest prawdziwy, czy może jednak odsunąć od siebie przyjaciela i spróbować porozmawiać. Nie była w stanie odmówić sobie tej przyjemności. Zbyt długo na to czekała by teraz, gdy Jake zwrócił na nią uwagę, odtrącić go i zranić jego uczucia.
                Przez chwilę, która zdawała się trwać wieczność, Snow rozważała, co powinna zrobić, jednak jej własne pragnienia zaważyły i dziewczyna oddała pocałunek przyciągając głowę blondyna do siebie. Palce wplotła w jego jasne kosmyki, a ustami przywarła do jego warg tak mocno, jakby za chwilę świat miał przestać istnieć.
                Jacob, czując, że brunetka zareagowała na jego pocałunek, szybko podniósł się z podłogi i położył się na kanapie, wciągając na siebie drobne ciało dziewczyny. Pocałunek  stawał się coraz to mocniejszy, głębszy, bardziej intensywny. Ręce chłopaka błądziły po ciele dziewczyny, poznając każdą wypukłość, każde zagłębienie. Ciemne włosy Snow rozsypały się wokół ich głów, tworząc przepiękny, wachlarz, który osłaniał ich złączone w namiętnym pocałunku usta.
Dziewczyna głośno westchnęła, kiedy Jake przeniósł swoje gorące wargi na jej szyję. Blondyn jednym płynnym ruchem podciągnął jej zieloną sukienkę , odsłaniając jasną i delikatną skórę ud i brzucha. Jego dotyk stawał się coraz bardziej śmiały. Ciało brunetki reagowało na jego dotyk, drżąc delikatnie, z jej ust raz po raz wydobywały się cichutkie westchnienia, które działały na wyobraźnię chłopaka ze zdwojoną siłą.
Jacob szybkim ruchem zmienił pozycję tak, że teraz to Snow leżała na kanapie, a on klęczał miedzy jej udami, całując centymetr po centymetrze skórę jej brzucha i kierując się w górę, ku piersiom. Dziewczyna wplotła palce w jasne włosy przyjaciela i delikatnie za nie pociągając, przyciągnęła jego głowę do siebie i znów wpiła się w jego wargi.

~  *  ~

Młodzi, zatraceni w miłosnym uniesieniu, nie zdawali sobie sprawy z tego, że właśnie ktoś ich obserwuje. Ojciec chłopaka, od dawna widział, że miedzy jego synem a ich sąsiadką iskrzy. Mimo, że Jake nie zdawał sobie z tego sprawy, lub nie chciał dopuścić do siebie myśli o uczuciu jakim darzył brunetkę, Bob wiedział, że w końcu dojdzie do tego, co właśnie miało miejsce w jego salonie. Że młoda i niedoświadczona dziewczyna, po uszy zadurzona w starszym koledze, w końcu ulegnie i że może między nimi dojść do czegoś więcej niż niewinne pocałunki. A nie chciał, by jego syn, tak jak on sam w młodości, popełnił błąd, który zaważy na całym jego życiu.
Zawsze sobie wyobrażał, że jego syn znajdzie sobie dziewczynę, właśnie taką jaką była Snow, jednak w jego głowie, byłoby to kilka lat później. Nie teraz, nie w wieku osiemnastu lat. Nie chciał by jego syn popełnił ten sam błąd, który popełnił on w młodości. Marzył, by jego dziecko skończyło szkołę, później studia, następnie by znalazł odpowiednią pracę i dopiero założył rodzinę. Nigdy nie uważał, że urodzenie się Jake’a było błędem, jednak wie z doświadczenia, że wszystkie plany w takim wypadku legną w gruzach, a najważniejszą rzeczą staje się zapewnienie bezpieczeństwa i godnego życia własnemu dziecku.
Gdy matka Jacoba dowiedziała się, że jest w ciąży, chciała ją usunąć. Oboje mieli wtedy po osiemnaście lat. Ona była popularną czirliderką, on – kapitanem drużyny pływackiej. Ona - dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny, on – mieszkający tylko z matką, która utrzymywała ich z nędznej pensji kelnerki w jednej z restauracji. Przez pierwszy tydzień nie wiedział co robić, pogrążony był rozpaczy. Jane bała się powiedzieć rodzicom, on sam nie miał z tym problemu, jednak wiedział, że może się pożegnać ze stypendium sportowym, a co za tym idzie i studiami.  W końcu, kiedy jego dziewczyna, matka jego dziecka, oznajmiła mu, że razem z matką wybiera się do kliniki, aby usunąć ciążę, jego myśli się uspokoiły. Już wiedział co ma robić.
Nie mógł pozwolić, by zadufana w sobie matka dziewczyny, skazała na śmierć jego jeszcze nienarodzone dziecko. Wraz z matką, udał się do domu dziewczyny i przeprowadzili długą, męczącą i bardzo niemiłą rozmowę z rodzicami Jane. Ustalili, że, gdy tylko ciąża stanie się widoczna, blondynka wyjedzie do ciotki na drugi koniec kraju i tam doczeka do rozwiązania, a później zrzeknie się praw do  dziecka, które zostanie pod opieką jego i jego matki.
Działo się to, akurat przed końcem roku szkolnego, dlatego gdy wszystkie egzaminy były już za nimi, Jane wyjechała, nawet się z nim nie żegnając. Najcięższą decyzją, którą musiał wtedy podjąć, była rezygnacja ze stypendium, dzięki któremu miał szansę na studia. To była jedyna możliwa opcja. Nie mógłby podjąć studiów i jednocześnie przyjąć na siebie odpowiedzialność, jakim było ojcostwo. Dlatego podjął pracę w warsztacie samochodowym i zaczął zarabiać na swoją niepełną rodzinę.
Jego licealna miłość, okazała się całkiem inną osobą niż myślał. Jane nie chciała utrzymywać kontaktów ani z nim ani z synem. Nie łożyła na jego utrzymanie. Po prostu, nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Zaraz po porodzie wyjechała do Europy, gdzie studiowała. Po kilku latach wróciła do rodzinnego miasteczka z obrączką na palcu i maleństwem na ręku, a gdy spotkali się przypadkiem na mieście, nie spytała co u jej syna. Kiwnęła jedynie głową na powitanie po czym szybko odeszła do samochodu i odjechała.
Kiedy Jacob był mały, często chciał słuchać opowieści o swojej matce. Opowiadał mu wtedy, że była śliczną blondynką i bardzo go kochała, ale odeszła. Nigdy nie powiedział mu prawdy, że jego matka żyje i ma się całkiem dobrze, że nie potrafiła poradzić sobie z wyzwaniem, jakim było macierzyństwo. Jake nie pytał, on nie chciał o tym mówić. Tak było najlepiej.
Jednak teraz, kiedy patrząc na syna, widział siebie, musiał zareagować i spróbować wytłumaczyć mu jakoś, jaki błąd może popełnić. Dlatego nie czekając ani chwili dłużej, głośno odchrząknął.
Młodzi odskoczyli od siebie jak oparzeni. Jacob nerwowo przeczesywał gęste włosy, a Snow wygładzała pognieciony materiał sukienki. Z perspektywy Boba wyglądało to bardzo zabawnie, jednak jemu nie było do śmiechu. Postanowił, że przeprowadzi poważną rozmowę z synem i wytłumaczy mu, jakie grożą konsekwencje za bezmyślne czyny.
- Jake, możemy porozmawiać?
W salonie zapadła chwila niezręcznej ciszy. Pytające spojrzenie jakie posyłał mu syn przewiercało go na wylot, a spuszczona głowa Snow, przyprawiała go o ogromny smutek, jednak nie mógł postąpić inaczej.
- Idź do mojego gabinetu, zaraz do ciebie przyjdę, tylko przyniosę Snow pościel.
- Ja mogę to zrobić, tato…
-Idź już. – Może i powiedział to trochę zbyt ostro, jednak chciał zostać na chwilę sam z brunetką, która w tej chwili wydawała się być przerażona tym faktem.
Jego syn, z lekkim ociąganiem, jednak ruszył w końcu do gabinetu, a kiedy drzwi za jego plecami się zamknęły z cichym trzaskiem, Bob podszedł do nastolatki i podniósł palcem wskazującym jej brodę tak, by na niego spojrzała. Posłał jej miły i pokrzepiający uśmiech i pogładził lekko jej policzek.
- W łazience, przy umywalce leży czysty ręcznik. Możesz iść się wykąpać, a ja w tym czasie przygotuję ci spanie.
- Nie trzeba, panie Hatfield. Ja już pójdę do domu. Wie pan, on już pewnie sobie poszedł…
- No jak uważasz, możesz iść sprawdzić jeśli chcesz, ale pamiętaj, że u nas zawsze jesteś mile widziana.
Widział w oczach dziewczyny zdziwienie, jakie wywołały u niej jego słowa. Domyślał się, że była pewna tego, że zostanie wyproszona z jego domu i że straci jego sympatię. Och, jak bardzo się myliła. Jego zdaniem, Snow byłaby najlepszą dziewczyna dla jego syna, jednak uważał on, że musi najpierw porozmawiać na ten temat z Jake’iem, który najwidoczniej nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogą mieć jego czyny.
Z tego co wiedział, przez cały czas był w związku z tą całą Angie. Jego zdaniem, nie była to najlepsza dziewczyna dla jego syna. Była dokładnie taka sama jak Jane. Piękna, wysportowana, bogata, zapatrzona w siebie. Nie chciał, by jego syn bawił się uczuciami Snow. Traktował ją niemal jak własną córkę. Musiał wytłumaczyć chłopakowi, co jest w życiu ważne i czym powinien się kierować.
- Ja chyba jednak pójdę do siebie, panie Hatfield. Dziękuję, że pozwala mi pan tak u was siedzieć. Nie wiem, gdzie bym się podziała w takich sytuacjach.
- Nie ma sprawy. Przecież wiesz, że dla mnie twoje towarzystwo to sama przyjemność.
- Dobranoc.
- Dobranoc, Snow. Przyjdź jutro na obiad. Przyrządzam twoje ulubione spaghetti bolognese.
- Dobrze, nie mogę tego przegapić.

~  *  ~

Cichy śmiech dziewczyny i głęboki głos jego ojca, dochodziły zza drzwi przytłumione i zniekształcone. Nie do końca mógł zrozumieć o czym rozmawiają, jednak zorientował się, że brunetka ma zamiar wrócić do siebie. Z niezadowoleniem usiadł na skórzanym fotelu ojca i wpatrywał się przez okno w idącą trawnikiem dziewczynę. Długie, lekko kręcone włosy rozwiewał lekki wiatr, a słabe światło latarni drogowej dodawało im jasnych refleksów. Widział pogniecioną sukienkę i czarne czółenka, które niosła w ręce. Nie mógł dojrzeć wyrazu jej twarzy, jednak wydawało mu się, że się uśmiecha. Zastanawiał się, czy to dlatego, że rozbawił ją jego ojciec, czy może wspomina intymne chwile na kanapie, które tak brutalnie przerwał Bob Hatfield.
Jacob był tak zły na ojca, że zacisnął pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Nie miał pojęcia, dlaczego mężczyzna zachował się w ten sposób. Gdy spotykał się z Angie i całował się z nią na kanapie, nie robił żadnych problemów. A dziś, nagle, postanowił wtrącać się w jego poczynania. Akurat dziś! Kiedy tak bardzo porwał go wir namiętności!
- Musimy pogadać, chłopie. – usłyszał głos ojca dochodzący od strony drzwi.
Powoli, bez pośpiechu, odwrócił się w stronę stojącego w drzwiach mężczyzny.
- O co chodzi? – w głosie Jacoba dało się wyczuć złość i niezrozumienie. Bob Hatfield spodziewał się takiej reakcji chłopaka. Nie dziwił mu się, sam, gdy był w jego wieku, też nie potrafił tego zrozumieć.
- Chodzi o to, że Snow to młoda i niewinna dziewczyna. Nie jest taka jak Angie. – starał się dobierać słowa tak, by nie urazić ani swego syna ani jego dziewczyny.
Jacob dobrze wiedział, że jego ojciec nie lubi Angeliny, tak bardzo jak lubi Snow, dlatego nie mógł zrozumieć, dlaczego właśnie w chwili kiedy był z brunetką, ten postanowił dać mu wykład. Przecież zawsze się dobrze dogadywali, a teraz, co? Będzie mu mówić, z kim ma się spotykać, a z kim nie? Przecież on nawet nie wie, czy chce spotykać się z Snow! To prawda, przy Angie nigdy nie czuł tylu emocji jak przy Snow, ale Angie to Angie. Śliczna, wesoła, lubiąca się zabawić.
- No, a jaka jest Angie? Czym się różni od Snow? – chłopak wyzywająco wysunął podbródek do przodu i mocniej zacisnął dłonie na poręczach fotela.
- Jest doświadczona. – powiedział to cicho i powoli. Chciał by jego syn przemyślał sprawę, by na spokojnie przeanalizował sytuację.
- Doświadczona?! A skąd ty to możesz wiedzieć?!  Przecież nie zwierzam ci się z moich podbojów miłosnych! Może Angie nigdy nie pozwala mi się posunąć za daleko? Co ty na to?!
Jacob nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Zerwał się z fotela na równe nogi. Złość rozpierała go od środka. Nie miał zamiaru krzyczeć, samo tak wyszło, ale pozwoliło mu to trochę rozładować napięcie.
Przez chwilę mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Młodszy powoli się uspokajał, a starszy – ze spokojem przyglądał się własnemu synowi i układał sobie w myślach, co powinien powiedzieć. W końcu, Jacob skapitulował i opadł na fotel z rezygnacją.
- Widzisz, Jake. Ty myślisz, że ja nic nie wiem? Że nie wiem jak to jest, gdy ma się te osiemnaście lat i ma się dziewczynę? Uwierz mi. Doskonale wiem, co się w tedy robi, za zamkniętymi drzwiami pokoju. – przez chwilę w gabinecie panowała cisza. Bob, starał się ułożyć w całość strzępki myśli, które chciał przekazać blondynowi. – Wiesz, kiedy byłem w twoim wieku, spotykałem się z piękną dziewczyną. Wydawało mi się, że się kochamy i że będziemy żyli długo i szczęśliwie. Niestety, to jest życie, a nie bajka i rzeczywistość szybko przywróciła mnie na ziemię. Otóż, któregoś dnia, Jane przyszła do mnie zapłakana i powiedziała, że jest w ciąży. – przerwał na chwilę, by spojrzeć Jake’owi prosto w oczy. Widział w nich ciekawość, zdziwienie i niezrozumienie. – Nie wiedzieliśmy co robić. Zrezygnowałem ze stypendium sportowego i zacząłem pracować jako mechanik samochodowy, zarabiałem niewiele, ale wystarczyło by utrzymać dom i zapewnić ci wszystko to, co było ci potrzebne.
- Tato, ja znam tą historię. Nie rozumiem tylko, do czego zmierzasz.
- Widzisz, nigdy nie zamieniłbym ciebie za żadne pieniądze, czy stypendia, jednak chciałbym byś zrozumiał, że to co wtedy robiłem, było błędem. Byłem lekkomyślny i zaspakajałem własne potrzeby. Nie myślałem o konsekwencjach moich czynów. Jedną z tych konsekwencji jesteś ty. Wiesz, że na początku było ciężko. Pomagała mi twoja babcia, ja nie miałem bladego pojęcia o ojcostwie. Wyobraź sobie teraz siebie w roli ojca. Jesteś dokładnie w tym samym wieku co ja, gdy się dowiedziałem, że się urodzisz. Byłem nieodpowiedzialny i przez to, na moje barki spadł ciężar, jakim była świadomość, że teraz będę odpowiedzialny za ciebie. To był koniec mojego chodzenia na imprezy, spotykania się z kumplami. Wtedy najważniejszy stałeś się ty. Musiałeś stać się moim priorytetem, a uwierz mi, nie od razu nim byłeś.
W pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana jedynie głośnym oddechem Jacoba i cichym odgłosem rozbijających się o szyby kropel deszczu, który właśnie zaczął padać. Twarz blondyna stężała w napięciu, widać było, że myśli nad czymś bardzo intensywnie. Powoli docierały do niego informacje, które przekazał mu ojciec i to co chciał mu przez to powiedzieć. Miał on racje. Nie był gotowy na bycie ojcem. A dotąd, nie myślał o tych konsekwencjach. Angie zawsze powtarzała, że gumki to strata czasu. Ona, zabezpieczała się u ginekologa, to ona dbała o to, by nie wpadli, to leżało w jej kwestii, on do tej pory się do tego nie poczuwał. Aż do tej chwili. Uświadomił sobie, że gdyby nie jego ojciec, prawdopodobnie przeleciałby Snow. Bez gumki, oczywiście.
Może i jego ojciec temu zaprzeczył, ale jednak, pojawienie się jego na świecie sprawiło, że wszystkie sprawy się skomplikowały. Wszystkie jego plany na przyszłość legły w gruzach i nic nie mogło sprawić, że w jakiś sposób mógłby je odbudować.
- Powiedz mi, synu, czy czujesz coś do tej Angie? Czy jesteś z nią szczęśliwy? Czy możesz z nią porozmawiać o wszystkim? Czy jest ona dla ciebie oparciem?
Przez chwilę Jacob zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Tak naprawdę, to sam nie wiem, dlaczego jesteśmy razem, tato. W tamtym roku wszyscy chłopacy, uganiali się za nią, a ona zdawała się ich nie zauważać. Dopiero kiedy ja do niej zagadałem, nie spławiła mnie i tak zaczęliśmy się spotykać. Wydaje mi się, że to była pierwsza dziewczyna za którą się uganiałem, myślałem, że jest taka niesamowita, no wiesz, ciągłe imprezy, seks i w ogóle. A teraz… Ciągle się kłócimy. Ona stara się mnie sobie podporządkować. A mnie przestało kręcić to jej zachowanie.
- A co czujesz do Snow? – Bob Hatfield nie zamierzał odpuścić. Chciał wszystko przedyskutować z synem i spróbować poradzić mu to, co jego zdaniem będzie dla niego najlepsze.
- Ze Snow, to bardzo skomplikowane. Sam nie jestem do końca pewny. To dopiero dzisiaj się tak poczułem.
- To znaczy, jak?
- No wiesz… Jak zobaczyłem ja z Jamesem, że dobrze się bawi, że śmieje się tak, jak zawsze śmieje się przy mnie, jak dobrze się z nim dogaduje, poczułem się tak, jakby ktoś mi coś odbierał. Nie umiem tego wytłumaczyć. Byłem zły na nią, że bawi się tak dobrze. Na Jamesa, że zaprosił ją na randkę. Na Angie, która ciągle starała się odwrócić moją uwagę od Snow. A najbardziej byłem zły na siebie, za to, że wręcz zmusiłem Snow, by poszła na tą głupią randkę! W dodatku ten pocałunek… To wszystko tak mnie wyprowadziło z równowagi, że przez całą drogę do domu, ciągnąłem Snow za rękę, jak małą dziewczynkę! Czy to jest normalne?!
Mężczyzna zaśmiał się cicho i z uśmiechem na twarzy pokiwał głową.
- Jesteś zazdrosny, Jake. Spójrz, Snow to śliczna dziewczyna, ale jest jeszcze młoda. Sam widzisz, że nie spotykała się dotąd z żadnym chłopakiem, a ty, traktujesz ją pewnie jak siostrę. Dlatego nie chciałeś, by James się z nią całował.
- Nie sądzę. – Jacob pokręcił głową, po czym wstał z fotela i podszedł do okna. – To nie było takie uczucie. Zawsze traktowałem Snow jak siostrę i przyjaciółkę, ale ona mi się podoba, tato. I to bardzo. Jest taka ciepła i wesoła. A przede wszystkim jest taka otwarta i prawdziwa. W dodatku, kiedy się całowaliśmy, czułem o wiele więcej, niż przy Angie. Nie wiem jak to opisać.
Widząc zdenerwowanie syna, Bob podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. Wiedział, że Jake sam jeszcze nie rozumie swoich uczuć, jednak postanowił, że podzieli się z nim swoimi doświadczeniami .
- Uważam, że skoro nie jesteś pewny, czy czujesz do Snow coś więcej niż przyjaźń, to nie powinieneś dawać jej złudnych nadziei. Kobiety są bardzo uczuciowe, a jeśli nie chcesz jej zranić i chcesz nadal mieć jej przyjaźń, to powinieneś najpierw dowiedzieć się, co do niej czujesz.
Jacob przez dłuższą chwilę myślał nad tym, co usłyszał właśnie od ojca. Nie chciał stracić przyjaźni brunetki. Była ona dla niego najlepszą przyjaciółką, której mógł powierzyć każdy sekret.
- Dzięki, tato.
Klepnął ojca w ramie i szybko wyszedł z pokoju, kierując się w stronę drzwi do ogrodu. Wiedział już co powinien zrobić. Musiał to zrobić od razu. Musiał powiedzieć jej co czuje. Musiał wszystko wyjaśnić.
Będąc już w ogrodzie, szybko przeszedł przez niski, biały płotek oddzielający ich posesje i skierował się ku wąskiej, drewnianej kratce, po której gęsto wspinały się różnokolorowe kwiaty. Nie zwracając na siarczyście padający deszcz, sprawnie wspiął się na samą górę i zapukał w okno pokoju Snow, w którym paliło się światło.
Przez moment myślał, że dziewczyna już śpi, albo właśnie się kąpie, ale po chwili w oknie pojawiła się ciemnowłosa głowa jego sąsiadki, która otworzyła okno, z niemałym wysiłkiem. Chłopak, jednym płynnym ruchem podciągnął się na parapet okna, a później wślizgnął się do pokoju i zamknął za sobą okno, by deszcz nie wpadał do środka.
- Co ty tu robisz, Jake? – głos brunetki lekko zadrżał, gdy chłopak ściągnął mokry podkoszulek i przewiesił go przez oparcie krzesła stojącego przy biurku.
- Musimy pogadać.
- No, dobrze. O czym chcesz pogadać? – dziewczyna starała się nie pokazać po sobie, jakie wrażenie robi na niej jej przyjaciel. Wcześniej wydawało jej się to o wiele łatwiejsze, jednak teraz, po tym co wydarzyło się w salonie Hatfield’ów, przychodziło jej to coraz trudniej.
- Widzisz, ja się dzisiaj, podczas tej randki, zachowywałem tak dziwnie, bo byłem zazdrosny. – Jacob przerwał na moment, starając się wypatrzeć reakcję dziewczyny na jego słowa.
- Zazdrosny? – głos brunetki przeszedł w szept. Patrzyła w oczy przyjaciela i czekała na dalszy ciąg jego wypowiedzi.
- Tak, zazdrosny. Kiedy zobaczyłem cię z Jamesem… Po prostu, mowę mi odjęło. Byłem wkurzony na maksa i sam nie wiedziałem do końca dlaczego. Chodzi o to, że ja zawsze miałem cię tylko dla siebie. Byłaś przy mnie zawsze i zawsze mogłem na ciebie liczyć. I, gdy zobaczyłem, że tak dobrze dogadujesz się z Jamesem, poczułem się zagrożony, poczułem, że mogę cię stracić. A tego nie chcę.
- Och, Jake. Nigdy cię nie opuszczę, przecież wiesz, że…
- Tak, wiem o tym. Jestem dla ciebie przyjacielem.
- Co? Ja…
- I ty też jesteś moją przyjaciółką. Najlepszą i jedyną. I dlatego, chciałbym cię przeprosić, za to co stało się później.
- Później? – dziewczyna była zdezorientowana. Miała cichą nadzieję, że ta rozmowa potoczy się zupełnie innymi torami. Że Jacob powie jej, że czuje do niej coś więcej, niż tylko przyjaźń, że znów ją pocałuje, że znów będzie mogła czuć jego oddech na swojej szyi.
- No tak, później, u mnie, w salonie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. To się potoczyło za szybko i teraz tego żałuję. Nie powinienem cię całować. To był błąd i bardzo cię za to przepraszam.
Brunetka patrzyła na przyjaciela z szeroko otwartymi oczyma. Nie miała pojęcia, co powinna teraz powiedzieć. Przecież ona tego wcale nie żałuje. Przecież było jej dobrze. Co tam dobrze! Było jej rewelacyjnie! Od dawna o tym marzyła. A teraz, on ją przeprasza…
- Tak… Ja też żałuję Jacob. Trochę nas poniosło, ale to zrozumiałe. – w jej głosie słychać było smutek, jaki nią ogarną, jednak nie chciała, by chłopak to widział, więc uśmiechnęła się do niego i wyciągając rękę, potargała jego mokre  włosy.
- Już myślałem, że się będziesz na mnie gniewać. – blondyn uśmiechnął się wesoło i przeczesał włosy palcami, wzdychając przy tym głęboko, po czym zamknął drobne ciało dziewczyny w niedźwiedzim uścisku.
- Przestań. Przecież to nic takiego. – wymruczała, przyciśnięta do jego klatki piersiowej. Jeszcze przez moment stali tak przytuleni do siebie. W końcu, Jacob odsunął przyjaciółkę na wyciągnięcie ramion i przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu Snow postanowiła dowiedzieć się o czym rozmawiał z nim ojciec.
- A tam… Chciał wiedzieć, czy zaproszę jutro do nas na obiad Angie.  – Jacob powiedział pierwsze lepsze kłamstwo jakie przyszło mu do głowy. Wiedział, że jego ojciec nie przepada za tą dziewczyną, jednak lepszego kłamstwa nie był w stanie wymyśleć w tak krótkim czasie. Miał też nadzieję, że brunetka nie domyśli się, że to nie jest do końca prawda.
- Aha, no i co? Przyjdzie? – brunetka starała się utrzymać miłą konwersację, jednak jej głos stał się, chłodniejszy, a uśmiech na jej twarzy lekko przygasł.
Jacob, nie wiedział czy lepiej kłamać w zaparte, czy może lepszym rozwiązaniem będzie powiedzenie prawdy. Nie chciał wyjść jednak na głupka, więc dalej rozwijał swoje kłamstwo.
- Tak. Dzwoniłem do niej i powiedziała, że nie ma innych planów. Tata mówił, że ty też przyjdziesz? Może chcesz, żebym zaprosił James’a? Tak się z nim dobrze dziś bawiłaś dziś wieczorem, że może coś między wami będzie.
- No ja też miałam przyjść, ale nie wiem, czy nie będę wam przeszkadzać. Wiesz, że my z Angie, nie przepadamy za sobą. – O, nie. Tym razem nawet spaghetti bologneze mnie nie przekona, żeby spędzić z tą jędzą choćby minutę dłużej – pomyślała Snow.
Chłopak pokręcił tylko głową i zaśmiał się wesoło.
- Musisz przyjść, bo tata się na ciebie śmiertelnie obrazi. Zadzwonię do Jamesa i nie będziesz się nudzić. Obiecuję.
Nie zbyt pasowała mu taka opcja, jednak nie mógł teraz przestać grać. Przecież bardzo dosadnie i wyraźnie powiedziała mu, że żałuje tego co się stało i że poniosła ją chwila. Nie ma co sobie robić nadziei.
- Dobra, dobra. Jeszcze zobaczymy. – Snow nie miała już ochoty na dłuższe towarzystwo przyjaciela. Musiała pobyć teraz sama i wylać swoje smutki w poduszkę. Ziewnęła wiec ostentacyjnie i poprawiła ciemne pukle.
- Przyjdziesz. Musisz. Dobra, mała. Kładź się spać, a ja spadam do siebie.  Na razie!– Jacob sięgnął po  mokrą koszulkę wiszącą na krześle i podszedł do okna, które otworzył i przerzucił nogi przez parapet. Zwinnie i szybko zszedł na ziemię i biegiem ruszył w stronę swojego domu.
Snow, odprowadzała wzrokiem przyjaciela, który po chwili znikł we wnętrzu sąsiedniego domu. W jej oczach zaszkliły się łzy, których już nie zdołała dłużej hamować. Z gardła wyrwał się szloch, a łzy, które coraz szybciej płynęły po jej twarzy, utworzyły już mokre plamki na jasnej koszulce od pidżamy, którą miała na sobie. Brunetka powoli podeszła do łóżka i położyła się na nim wygodnie, przykrywając się ciepłą kołdrą aż po samą brodę, po czym zgasiła lampkę stojącą na szafce nocnej. Zapowiadała się długa noc, którą miała spędzić na użalaniu się nad sobą i swoim losem.

~  *  ~

Witajcie! Nareszcie odebrałam laptopa z naprawy! I od razu zabrałam się do roboty.
Rozdział sprawdziłam dwa razy, ale nie sądzę, żeby udało mi się wyłapać i  poprawić wszystkie błędy, dlatego za każdy z nich, przepraszam najmocniej.
Nie jestem pewna, czy rozdział wyszedł mi ciekawy, wydaje mi się (ach, cóż za nowość), że jest sztuczny, a szczególnie rozmowa Jacoba z ojcem. Czasami wyłącza mi się świadomość, że piszę głupoty i nie wiem, czy ten rozdział właśnie taką głupotą nie jest. 
Ale, wstawiam rozdział, gdyż czekacie na niego przez baaaaardzo długi czas i nie chcę stracić waszego zainteresowanie, przez taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że ten czas, przez który nic się tutaj nie pojawiło, zrekompensuje wam całe osiem i pół strony w Wordzie. 
Kolejny rozdział pojawi się pewnie po sesji, lub w jej trakcie, to znaczy między 23 stycznia a 8 lutego. Wcześniej się nie wyrobię ze sprawdzaniem. Muszę się przyznać, że przy każdym kolejnym sprawdzaniu dopisuję po kilka linijek i później muszę znów sprawdzać :-). 
Dziękuję za wspaniałe słowa wsparcia i za to, że wciąż jesteście ze mną.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Takie spóźnione życzenia noworoczne: Życzę  Wam wszystkiego co najlepsze i tego co sobie wymarzyliście, by Wasze postanowienia noworoczne się spełniły i byście byli szczęśliwi przez każdy kolejny dzień dwutysięcznego czternastego roku coraz bardziej. ;-*

14 komentarzy:

  1. Cieszę się razem z tobą, że wrócił laptop :D Wiem jakie to uczucie, mi w sobotę też wrócił. xD
    Co do rozdziału, wydaje mi się, że nie wyszedł sztywny, lecz ta rozmowa ojca z synem, ciut za swobodna (moim zdaniem). Ale po prostu Jake ma dobre kontakty ze swoim tatusiem, mogą rozmawiać o wszystkim (jak tu widać) i można pozazdrościć im takiej relacji.
    Ale w momencie kiedy Jake zaczął podwijać sukienkę Snow pomyślałam "o rany, przecież za ścianą, lub gdzieś w pobliżu jest Bob." i coś czułam, że to on im przeszkodzi. Wiesz, do końca praktycznie myślałam, że oni zostaną parą, Jake rzuci tą Ange, ale wtedy za szybko by poszło prawda? Pomyślałam, że tak szybko to się nie stanie bo o czym byś pisała? o ich problemach w związku? czy o ich szczęśliwej miłości? :D no raczej nie... i jeszcze tytuł "tylko przyjaciele" - Jake coś odwali. I odwalił. Cóż, podejrzewałam, że zachowa się jak palant. Ale nie było tak źle. Naprawdę bałam się, że zrobi coś gorszego.
    Jeszcze dodam, że naprawdę podobała mi się ta króciutka retrospekcja z życia Boba. On tak jego jego syn jest pływakiem? :) Chyba mają to we krwi. I Bob naprawdę świetnie się zachował chcąc wychować swojego syna. Jeszcze wyobraziłam sobie jego mamę, skromną kelnerkę, która z całych sił mu pomaga. Chociaż jego biologiczna matka do porażka, ale mam nadzieję, że się pojawi i spotka z synem. Coś ciekawego mogłoby z tego wyniknąć. I jeszcze Jake mógłby spotkać się ze swoim rodzeństwem. :)
    No nic, wyczekuję kolejnego rozdziału. :D
    Pozdrawiam i również spóźnionego (choć chyba życzyłam, ale nigdy za wiele dobrych życzeń!) szczęśliwego nowego roku! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!
      Właściewie speacjalnie napisałam rozmowę między ojcem a synem właśnie tak, a nie inaczej. Starałam się pokazać, że mimo tego, że Jacob nie był wyczekiwanym dzieckiem, jego ojciec jest szczęśliwy, że go ma i że go rozumie. Mało jest takich rodziców, którzy zważają na problemy z jakimi borykają się nastolatki i którzy chcą z nimi rozmawiać jak równy z równym. Większość rodziców jest wprost przeciwna do Boba, to znaczy, że uważają się za kogoś lepszego od swego dziecka, że wiedzą więcej i że problemy jakie mają nastolatki są bezsensowne i nie ważne w porównaniu z problemami dorosłych.
      Nie powiem, wielu dorosłych ma problemy i są one naprawdę ważne, jednak każde dziecko, nastolatek, czy dorosły człowiek potrzebuje rozmowy i zrozumienia.
      Chciałam pokazać, że Bob nadal pamięta czasy, kiedy miał te naście lat. Są to wspaniałe czasy i jesli chce się, by twoje dzieci spędziły ten czas jeszcze lepiej niż my, wtedy należy z nimi rozmawiać i pokazywać problemy i błędy, tak, by dziecko czy nastolatek mógł się do nich odnieść.

      I masz calkowitą rację, że za szybko by wszystko poszło, gdybym już teraz sparowała tych dwoje. Zbyt łatwo, zbyt szybko. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię moim pomysłem.
      Odpowiadając na Twoje pytanie: Tak, Bob kiedyś miał zamiar zostać zawodowym pływakiem, ale plany mu pokrzyżował malutki Jacob. Teraz pływa tylko dla przyjemności, za to swoją miłość do pływania przekazał Jake'owi.
      Co do matki Jacoba, nie chcę jeszcze nic na ten temat mówić. Mam już jakieś plany co do tej kobiety i jej losów, jednak wszystko sie jeszcze może zdarzyć.
      Również serdecznie dziekuję i pozdrawiam

      Usuń
  2. Taak, ja też sobie wyobrażam jaki to ból nie mieć przez pewien czas laptopa, a sama musze go niedługo oddać do naprawy :/
    W gruncie rzeczy, rozdział wyszedł Ci naprawdę dobrze, i czy już wspominałam, że uwielbiam Twoje opisy? Niby jest ich dużo, ale naprawdę przyjemnie i lekko się je czyta.
    Początkowa scena bardzo mi się podobała. No wiesz, cały czas sie zastanawiałam, kiedy oni się pocałują i w końcu jest! I liczyłam na pocałunek, tylko pocałunek, a tu nagle on podsuwa jej sukienkę i ja sobie myślę: O mój Boże, toć on ją zaraz przeleci w domu, z ojcem za ścianą!
    Ale na szczęście, mężczyzna im przerwał. Wiem, wiem, przecież normalnie każdy by chciał, żeby nikt im nie przerywał, ale to jeszcze za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie na takie wyczyny, więc ogarnęłam swoją wyobraźnię i z poważną miną przytakiwałam każdemu słowu Boba :D.
    Fajnie, że opisałaś także historię Boba, bo to naprawdę sympatyczny facet, którego z miejsca polubiłam. Tak więc, mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie się pojawi.
    Niemniej, rozmowa ojca z synem w pewnych momentach wydawała mi się być... dziwna, tj. może zbyt dogłębna, szczegółowa. Nie wiem, może chodzi o to, że oni mają takie dobre relacje - to już tylko Ty wiesz, jakie są ich prawdziwe relacje :).
    Ale mimo tego, iż uważam, że to za wcześnie na ich związek, to jak rozmawiał z nią w pokoju, to pomyślałam sobie tylko: Co za idioci! , i miałam ochotę walić głową o ścianę. Wybacz, ale ja zawsze tak mam, kiedy coś czytam albo oglądam i bohaterzy zachowają się w taki podobny sposób :3. Ale jednak Jake to sprawil, że prawie się połamałam, spadając z krzesła, boże, hahahaha, no i po co on tak kłamał? Teraz się wkopał w jeszcze większe bagno. Toć jak przyjdzie ten James to będzie zarywał do Snow, a ona będzie do niego, ponieważ Jake powiedział jej, że załuje tamtego pocałunku, a z kolei Jake będzie siedział nabuzowany, powstrzymując się przed zabiciem Jamesa tępą siekierą :D I wiesz co? Z niecierpliwością czekam na ten rozdział, jestem ciekawa jak to rozstrzygniesz.
    Poza tym, także składam spóźnione życzenia noworoczne; dużo szczęścia w Nowym Roku, mało stresu i duuużo weny ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie takiej reakcji oczekiwałam. Chciałam by czytelnik do samego końca nie wiedział jak sprawy się potoczą. Czy Jacob i Snow prześpią się ze sobą, czy nie. Czy Bob zareaguje krzykiem, czy raczej na spokojnie. No i cieszę się, że mi się to udało.
      No i znów masz rację. Chodziło mi o to, by pokazać, że Jacob ma z ojcem niesamowicie dobre relacje. Że może z nim porozmawiać o wszystkim. Można to już było wywnioskować, po tym, jak Bob zachowywał się wobec Snow. W końcu, który inny rodzic, przyjąłby bez jakiegoś gadania obcą osobę, dziecko, pod swój dach? To raczej bardzo rzadko się zdarza. Chciałam pokazać, że Bob, to naprawdę dobry facet, takiego ze świecą szukać.
      Mam nadzieję, że kolejny rozdział rozbawi wszystkich czytelników, zachowanie Jacoba... Cóż można się domyślić, że nie będzie normalne.
      Dzięki wielkie za życzenia! Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Droga Cathleen,
    na samym początku chciałabym Cię przeprosić za swoją długą nieobecność na Twoim blogu, ale po prostu sesja nie daje mi żyć i niestety nie mogę Ci zagwarantować, że w najbliższym czasie cokolwiek się zmieni. Rozważam nawet kolejne przesunięcie daty pojawienia się nowego rozdziału na swoim blogu, więc, jak widać, sprawa staje się naprawdę poważna :D
    Nie wiem też, co mi takiego odbiło, aby wpadać tutaj o godzinie 00:30, ale w sumie dopiero teraz skończyłam się uczyć i nie mogłam sobie odpuścić zagłębienia w jedną z moich ulubionych lektur, jaką jest właśnie Twoje opowiadanie.
    Przechodząc jednak do meritum sprawy : nie wiem czemu, ale jestem po tym rozdziale jakaś taka... zgaszona. Smutna.
    Nie chodzi mi o to, że ten rozdział mnie zawiódł - jest wręcz przeciwnie. Po prostu myślałam, że relacja Snow-Jake ulegnie zmianie, a tu nagle... och, przejdę może do tego nieco później, żeby nie wprowadzać zamieszania.
    Tak więc, na samym początku mamy obraz Snow baraszkującej z jej najlepszym przyjacielem. Powiem szczerze, że ta scena stanowiła dla mnie spore zaskoczenie - byłam pewna, że na niewinnym pocałunku się skończy. A tu proszę! - oboje zatracają się w wirze miłosnego uniesienia. Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się ta akcja i dlatego tym bardziej moje wewnętrzne ego zaczęło krzyczeć, gdy Bob postanowił zaingerować.
    Ale okay, okay - po monologu ojca chłopaka doszłam do wniosku, że w sumie dobrze zrobił. A przynajmniej - miał w tym swoje racje. Bob popełnił w swoim życiu wiele błędów, przed którymi chce ustrzec swojego syna. To się naprawdę ceni. Ogólnie, reakcja Boba była dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Bywa bowiem tak, że wiele rodziców, po przyłapaniu swoim pociech podczas dwuznacznych sytuacji reaguje konsternacją, zmieszaniem lub nawet krzykiem, czy rozpętaniem afery. Dlatego tym bardziej spodobał mi się stoicki spokój Boba - mężczyzna dobrze wie, że takie zachowania są typowe w tym wieku i że nie ma sensu robić z tego tematu tabu.
    Rozumiem natomiast rozdrażnienie Jake'a. Cóż, jest młodym chłopakiem, który dopiero poznaje smaki życia. Pragnął Snow i tylko to liczyło się w tym momencie. Dobrze jednak, że zdał sobie sprawę z tego, iż jego zachowanie nie było do końca przemyślane i nastawione ku ewentualnym konsekwencjom. Niestety, wiele młodych chłopaków myśli tylko o seksie, nie myśląc przy tym o tym, że owocem takiej niby to fajnej zabawy, może być dziecko, które wywróci życie do góry nogami. Cóż, Jake musi się jeszcze wiele w życiu nauczyć i dlatego tym bardziej powinien doceniać tutaj swojego ojca, który naprawdę stara się o to, aby jego syn był w pełni szczęśliwy.
    A przechodząc teraz do ostatniej sceny tego rozdziału... No właśnie - dlaczego tak posmutniałam? Myślę, że chodzi tutaj głównie o to, że i Jake, i Snow, postanowili zataić swoje prawdziwe uczucia wobec siebie. Cóż, wiadomo, że takie wyjście wydaje się być najprostsze, ale nie sądzę, aby było ono skuteczne na dłuższą metę. Snow jest smutna i rozczarowana, a Jake, wbrew swej woli, będzie udawać kochanego przyjaciela. I tylko przyjaciela. Ajajajaj. Ciekawe, co z tego wyniknie...
    Uch, pewnie mój komentarz Cię zanudzi... Ale cóż, tak właśnie działa na mnie nadmiar kofeiny ;D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dobrze wiem co znaczy niedająca spać po nocach sesja. Nie musisz mi nic o tym mówić, a tym bardziej, nie masz mnie za co przepraszać. Ja również nie zawsze byłam obecna na Twoim blogu.
      I w tym momencie mnie bardzo zasmuciłaś. Ja tu z ustęsknieniem wyczekuję nowego rozdziału u Ciebie, żeby się chociaż trochę oderwać od nauki, a Ty mi mówisz, że prawdopodobnie przesunie się termin publikacji. Kurczę, pogrążam się w rozpaczy. ;-)

      Bardzo mi przykro, że ten rozdział wywołał u Ciebie taki smutny nastrój. Mogę Cię zapewnić, że nie miałam takiego zamiaru.
      Widzę, że wszyscy się dziwią, że postawiłam sprawę między Jacobem a Snow właśnie taki sposób. A ja dziwię się, dlaczego Wy się dziwicie? W końcu od samego początku opowiadania, było wiadomo, że dziewczyna kocha się w swoim sąsiedzie, a wiadomo, że nastolatki w dzisiejszych czasach nie są zbyt delikatni i od razu przechodzą do rzeczy (przynajmniej jest tak w moim mieście - para zaczyna ze sobą kręcić i po tygodniu lądują ze sobą w łóżku, co "przypieczętywuje" ich związek. Głupie nie?). Ale, ale... Skoro piszę opowiadanie o teraźniejszych nastolatkach, nie mogłam zapomnieć o tym, jak oni się zachowują - niedojrzale.
      Ja sama też nie do końca byłam zadowolona z interwencji Boba, jednakże trzeba przyznać, że od tego są rodzice, by zapobiegać głupim posunięciom dzieci. Musiałam to zrobić.
      No i oczywiście, jak zawsze zresztą, widzisz dokładnie to co chciałam przekazać. A mianowicie to, że Bob doskonale wie, co nastolatki robią za zamkniętymi drzwiami i wie też, że trzeba z nimi rozmawiać, dlatego ma z synem tak dobre relacje.
      No i ostatnia scena... Tej obawiałam się najbardziej, bo postąpiłam tak a nie inaczej. Mimo, że i Jacob i Snow czują do siebie coś więcej niż przyjaźń, nie chcą się do tego otwarcie przyznać. Ale analizujac całą sytuację, wyobraziłam sobie siebie, z przyjacielem z dzieciństwa. No proszę, przecież nikt nie chciałby przez "głupie" wyznanie swoich uczuć, stracić najlepszego przyjaciela - w przypadku Snow - jedynego.
      Cała akcja kolejnego rozdziału, będzie bardzo zabawna, mogę Ci to obiecać.
      I nie, Twoje komentarze nigdy mnie nie nudzą ;-)
      Również pozdrawiam i trzymam kciuki za sesję.

      Usuń
  4. Ostatnio robiłam porządki w blogach, które obserwuję i dopiero wtedy zorientowałam się, że u ciebie w ogóle się nie dodałam. I na dodatek nowy rozdział został opublikowany już jakiś czas temu.
    Rozdział na pewno nie jest sztuczny, mi się bardzo podobał. chociaż przy końcówce miałam wrażenie, że zaraz spadnę z krzesła. Ale to głównie przez zachowanie bohaterów. No ale od początku.
    Nie przypuszczałam, że Snow i Jakie aż tak zatracą się w rozkoszy i namiętności. Rzeczywiście gdyby nie interwencja Boba, mogłoby się skończyć tym, że jednak by ją przeleciał, a potem oboje by żałowali, że do tego pierwszego razu doszło w taki sposób. W każdym razie sama scena bardzo ładnie i emocjonalnie opisana.
    Scena rozmowy Boba z synem nie była zła, ale w porównaniu do reszty rozdziału wydała mi się najsłabsza. Dobrze, że oboje mają ze sobą tak dobre relacje i mogą porozmawiać na każdy temat. Cieszyłam się, że ojciec w taki sposób wyjaśnił wszystko Jake'owi i myślałam, że idąc do Snow, chłopak wszystko sobie z nią wyjaśni i skończy się szczęśliwie. A tu taki klops. W pewnym momencie miałam ochotę porządnie nim potrząsnąć, by się ogarnął i wziął pod uwagę jej uczucia, ale jak widać wiele zrozumiał zupełnie na opak. A ostatnie kłamstwo to już całkowicie wszystko zmieniło, aż nie mogę uwierzyć, że akurat coś takiego musiało przyjść mu do głowy. Teraz to zamiast starać się rozwiązać tę sytuację, jeszcze bardziej ją skomplikował.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez ostatni czas zauważyłam, że moje ulubione blogi mi się nie wyświetlaja i nie wiem dlaczego tak właśnie jest. Pewnie to jakiś bład na blogspocie, albo coś takiego.
      O! A ja się bałam, że to właśnie scena "łóżkowa" wyjdzie mi najbardziej sztucznie i nieswojo. Chyba naprawdę muszę poszukać jakiejś bety, by mnie uświadamiała kiedy zapuszczam się za daleko.
      Kłamstwa mają krótkie nogi. Zawsze to powtarzam, ale zawsze też muszę jakieś małe klamstwo wkręcić w fabułę. W końcu, co to by było za życie bez kłamstwa? Nie realne, prawda?
      Małe kłamstewko Jacoba, przerodziło się w większe, a już niedługo będzie ono jeszcze większe. Chłopak będzie musiał wypić piwo, którego nawarzył, innego wyjścia nie ma. Ale już teraz mu współczuję ;-).
      Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach nastolatki myślą zupełnie inaczej niż kiedyś. Mam nastoletnią siostrę, więc wiem coś o tym. Nie potrafią powiedzieć w prost to czego oczekują i co czują. Boją się odrzucenia i straty, ale jednocześnie, nie mogą znieść widoku swej sympatii z kimś innym.
      Mam nadzieję, że kolejny rozdział Ci się spodoba. :-)

      Usuń
  5. Weszłam na tego bloga przez przypadek i wcale tego nie żałuję.

    Piszesz po prostu świetnie! Tak lekko. Przeczytałam całe pięć rozdziałów i prolog już wczoraj, ale nie chciało mi się pisać komentarza o drugiej w nocy. Zamykały mi się oczy, a tata wyganiał mnie już z pokoju do sypialni.

    Snow. Bardzo ciekawe imię! Nie spotkałam się jak dotąd z takim imieniem. Długo nad nim myślałaś? Tak z ciekawości pytam. Jake ma imię równie piękne. A matka? Ellie - od zawsze podobało mi się takie imię (ale nie wiem, czy go dobrze napisałam xD).

    Jedno mnie najbardziej zastanawia. Czy Jake ma rozum? Z tego co rozumiem, Snow jest od niego młodsza, a on chce ją bzyknąć, że tak się brzydko wyrażę? Jak czytałam czwarty rozdział, spodziewałam się, że skończy się tylko na niewinnym pocałunku, a nie na takiej namiętności. Nie wiem do końca, czym kierował się Jake - czy rozumem, czy wulgarnie mówiąc rosnącym penisem w spodniach. Stawiam na to drugie.

    Snow mnie również trochę wkurza. Wiem, że nie chce zrobić na złość przyjacielowi, ale ja gdybym była na jej miejscu, postawiłabym się. Angie jest okropna, typowy plastik. Odmówiłabym tego obiadu i nawet to pewnie pyszne spaggetti by mnie nie skusiło!

    Jake mógłby jej powiedzieć delikatnie, co do niej czuje. Angie pewnie jest "hot 18", która jest idealna do bzykania, ale... Powinien trochę pomyśleć. W końcu rani tym wszystkim Snow. Żal mi jej. Nie dość, że ma taką matkę i zniszczone przez nią życie, to jeszcze uczucia do Jackoba...

    Jestem bardzo ciekawa, jak to się wszystko potoczy! Ale miałam cichą nadzieję, że przy momencie pocałunku lub chociażby przy rozmowie, wyznają sobie miłość, czy coś. No ale pewnie wyznają w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że to jakoś świetnie opracujesz.;)

    Podsumowując twoje rozdziały są bardzo intrygujące. Obgryzam paznokcie (chociaż i tak ich już mam nie wiele, zważając na to, że mam nałóg obgryzania paznokci) czekając na kolejny rozdział! Robisz bardzo mało błędów. Prawie w ogóle, ale tylko czasami wkradają Ci się literówki (chyba, że mój wzrok wczoraj po prostu sam przekręcał litery o.o). Czuję się jak kompletne beztalencie. Jesteś fenomenalna... Szczerze mówiąc, podziwiam Cię. Zadziwiasz mnie. Emocje, które tu opisałaś są tak wyraziste, że momentami sama czuję tę frustrację, czy poddenerwowanie.

    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie. ;)
    http://road-leads-to-you.blogspot.com/
    http://twenty-secrets-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, za taką chaotyczność. Nigdy nie umiałam pisać komentarzy.:)

      Usuń
    2. Dziękuję za bardzo miły komentarz. Bardzo mnie cieszy fakt, że spodobało Ci się moje opowiadanie i mój styl pisania.
      Jeśli chodzi o imię Snow, to przyznam się szczerze, że przeczytałam kiedyś bardzo ciekawą ksiażkę, w której siostra głównej bohaterki miała właśnie to imię. Tak bardzo mi się ono spodobało, że postanowiłam sobie kiedyś, że pewnego dnia, urzyję tego imienia dla bohaterki mojego opowiadania i tak oto w końcu postanowiłam zalożyć bloga i głównej bohaterce nadałam imię Snow. Taka historia ;-).
      Imiona pozostałych bohaterów tez bardzo lubię. Ellie - och cudowne imię, aż później żałowłam, że nadałam je matce Snow - w końcu to okropna kobieta.
      No i po raz kolejny muszę przyznać, że wszyscy myśleli, że między Jacobem a Snow dojdzie najwyżej do pocałunku, a ja chciałam pokazać więcej. Zaskoczyć. I jak widać mi się to udało.
      Jacob to typowy nastolatek, a nastolatki kierują się tylko tymczasowymi pragnieniami, nie ma więc nic dziwnego w tym, że mial ochotę kochać się z Snow. Poniosła ich chwila.
      No cóż, to już nie tylko obiad u Jacoba, tylko również u jego ojca, który sam, osobiście zaprosił dziewczynę do siebie. Ja chyba tez bym nie potrafiła odmówić, w końcu Snow otrzymała od niego tyle wsparcia, że byłoby głupio teraz odmówić. Nawet jeśli trzeba będzie się trochę pomęczyć z Angie.

      Ach, tyle miłych słów z Twoich ust! Dziękuję! Wiele znaczy dla mnie Twój komentarz. Myślę, że każdy ma ten swój talent do pisania. Ja uwielbiam tworzyć, to jest moja pasja, może dlatego wychodzi mi to w miarę dobrze? Nie wiem.

      Mam nadzieję, że kolejny rozdział również spodoba Ci się choć trochę.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award, więcej szczegółów - http://another-dramione.blogspot.com/2014/01/liebster-award-ii.html
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Snow i Jacob... Kiedy czytałam o tym, jak się całują, dotykają, to po prostu czułam, że to właściwe. Że tak właśnie powinno być. A chociaż przerywanie im nie było na pewno zbyt miłe, to jednak cieszę się, że Bob to zrobił, bo dzięki temu młodzi nie posunęli się za daleko, co mogłoby sprowadzić na nich problemy. Wiem, głupio nazywać ciążę problemem, ale niestety tak to jest, kiedy ma się te naście lat. Naprawdę się cieszę, że Jake i jego ojciec mają ze sobą tak dobry kontakt. Często bywa tak, że dzieci nie zwierzają się rodzicom ze swoich uczuć, bo albo ciągle się kłócą, albo po prostu się wstydzą. Tymczasem Jacob bez ogródek wyznał, co czuje zarówno wobec Angie, jak i Snow. A Bob to naprawdę mądry facet, z rozdziału na rozdział mój szacunek do niego się zwiększa. Matka Jake'a zachowała się jak skończona idiotka, ale niestety czasu nie da się cofnąć... Przynajmniej sam Jacob może się okazać bardziej rozsądny. Cieszę się, że zrozumiał swój błąd, jednak nie zmienia to faktu, iż jestem na niego cholernie wściekła za to, co zrobił później. Owszem, rozmowa ze Snow była konieczna, ale myślałam, że powie jej prawdę! Coś w stylu: "nie jestem pewien swoich uczuć do ciebie, a nie chcę cię zranić" albo "nie spieszmy się", a tymczasem ten głupek pieprzył o Angie i zaznaczył, że między nim a sąsiadką jest tylko przyjaźń, czym złamał jej serce. Najpierw mówi, że był zazdrosny o Jamesa, potem przeprasza za pocałunki i chce ich ustawić na wspólną kolację... Schrzaniłeś sprawę, kolego, ale mam nadzieję, że jakoś to odkręcisz.
    Naprawdę uwielbiam to opowiadanie! Każdy rozdział czytam z ogromną przyjemnością i już nie mogę się doczekać, co będzie dalej :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział na http://siegajac-nieba.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń