Już po
raz trzeci tego wieczora Snow przeglądała się w lustrze wiszącym na drzwiach
jej szafy. Zielona sukienka idealnie
opinała jej ciało, a ciemne włosy opadały falami na plecy. Makijaż ograniczyła
do minimum, ja zwykle, tylko wytuszowała rzęsy i nałożyła na wargi bezbarwny
błyszczyk, nadając ustom pełniejszy wygląd.
Nie
wiedziała, czy taki strój będzie odpowiedni na pierwszą randkę. W końcu nigdy
na żadnej nie była. Zdała się jednak na gust przyjaciela, którego ojciec
podarował jej tę sukienkę na gwiazdkę.
Tak, to
były cudowne święta. Pełne miłości i wesołych sprzeczek Jake’a z panem
Hatfield’em. Czuła się tak, jakby była częścią ich małej rodziny. Razem
ubierali choinkę, piekli i gotowali potrawy na wigilijny stół, śpiewali kolędy.
Nie przypuszczała nawet, że będzie jej z nimi tak dobrze. Całkiem zapomniała o
matce, która od dwóch tygodni nie dawała znaku życia oraz o tym, że jej budżet
powoli się kończył. Starała się dać z siebie co najlepsze, by ojciec Jake’a nie
pomyślał o niej źle. Choć znali się już dobrych kilka lat, Snow nadal nie czuła
się w jego obecności zbyt pewnie. Tak działali na nią wszyscy mężczyźni. Oprócz
Jake’a.
Pamiętała,
jak bardzo denerwowała się reakcją obydwu mężczyzn na prezenty, które im
podarowała. Czuła nieopisany strach, że popełniła jakąś gafę, że może szalik i
czapka, które sama udziergała, nie spodobają się ojcu przyjaciela, a jeszcze
bardziej przerażała ją myśl, że sweter, który zrobiła na drutach dla Jake’a,
nie tylko mu się nie spodoba, ale będzie też za mały, lub za duży.
Jaką
nieopisaną ulgę poczuła, gdy obaj panowie z uśmiechami na twarzach,
przymierzali swoje prezenty. Z rumieńcem na policzkach przyglądała się jak pan
Bob przechyla pod różnymi kątami głowę, by zobaczyć jak wygląda. Słyszała, jak
Jacob mruczy z uznaniem nad jej talentami manualnymi, a później z ogromnym
uśmiechem na twarzy, podaje jej prezent od siebie.
Małe pudełeczko, opakowane było w srebrny
papier i przewiązane granatową wstążką. Z nieudawanym zaciekawieniem,
rozwiązała kokardkę i uchyliła wieko pudełka. Na jego dnie wyściełanym
granatową poduszką leżał wisiorek w kształcie płatka śniegu. Cieniutki srebrny
łańcuszek i wisząca na nim zawieszka, wzruszyła ją niesamowicie. Przez chwilę
siedziała, z oczami wlepionymi w pudełko. Dopiero, kiedy Jacob nie mógł się już
doczekać jej reakcji i głośno odchrząknął, Snow uśmiechnęła się promiennie
kierując swe spojrzenie na jego twarz.
- Dziękuję! Jest przepiękny! –
zdołała jedynie wykrztusić i przytuliła przyjaciela mocno do siebie, po czym
złożyła na jego policzku szybki pocałunek.
Sama nie wiedziała co ją napadło,
że tak jawnie okazała swoje uczucia. Skarciła się w myślach i udając, że nic
takiego się nie stało, odwróciła się do chłopaka plecami jednocześnie wręczając
mu naszyjnik.
- Pomóż mi go założyć. Jest taki
śliczny!
Jacob nadal miał na twarzy wyraz
zdumienia, kiedy dziewczyna stała już przed lustrem i przyglądała się małej
gwiazdce zawieszonej na jej smukłej szyi. Jego ojciec również, zauważył, że
podczas jego nieobecności w salonie do czegoś doszło, dlatego by rozładować atmosferę, wesoło zawołał.
- Teraz czas, byś rozpakowała
prezent ode mnie. Mam nadzieję, że pani przy kasie nie pomyliła się co do
twojego rozmiaru. A nawet jeśli, to mam tutaj paragon, więc zawsze możesz
zwrócić, jeśli ci się nie spodoba.
Sukienka, która leżała idealnie
złożona w pudełku, teraz leżała idealnie na niej. Mimo to i tak wiedziała, że
Angie jej nie odpuści i przy pierwszej nadarzającej się okazji pokaże Snow, że
nie pochodzi z tej samej grupy co ona. Jej kpiące spojrzenia i ciągłe
prychnięcia, które były natychmiastową reakcją Angeliny Stone, na każde
wypowiedziane przez Snow słowo.
Brunetka po raz kolejny
westchnęła z żalem i skierowała się do okna, pod którym stały jej jedyne czarne
czółenka, które zakładała jedynie na wyjątkowe okazje. Zakładając buty,
usłyszała cichy dźwięk dzwonka, który obwieszczał przyjście gościa.
- Och, to na pewno Jacob. –
mruknęła do siebie dziewczyna i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi na
korytarz, po drodze chwytając leżącą na łóżku czarną kopertówkę.
Otwierając drzwi przywołała na
twarz najszczerszy uśmiech na jaki było ją stać. Jakież było jej zdziwienie, gdy
na progu zobaczyła James’a, nie Jake’a.
- Witaj, śliczna. – chłopak z
uśmiechem taksował wzrokiem jej ciało.
- Cześć, James. Myślałam, że to
Jakob miał mnie zabrać na miejsce spotkania.
-No, tak miało być, ale… Mała
zmiana planów. Spotkamy się z naszą zakochaną parką w knajpce „U Bena”, gdzie
mamy zarezerwowany stolik. A na początek pójdziemy może do kina, co ty na to?
Snow wiedziała, że Angie
specjalnie ukartowała wszystko tak, by chociaż przez jakiś czas mieć Jacoba
tylko dla siebie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że brunetka z ogromną
niechęcią zgodziła się na tę randkę, dlatego chciała uprzykrzyć jej życie
jeszcze bardziej, zmuszając do przebywania z tym chłopakiem sam na sam dłużej,
niż to było konieczne.
- No dobrze. Możemy iść do kina.
Co teraz grają ciekawego?
- Zależy co byś chciała obejrzeć.
Wiesz, jest super komedia romantyczna, „Wakacyjna miłość”, więc może pójdziemy
na to?
Nie zdążyła wyrazić swojego
sprzeciwu, gdy ich wymianę zdań przerwał dźwięk telefonu komórkowego James’a,
który uporczywie dobiegał z kieszeni jego jeansów.
- Siema stary! Co tam? A tak,
jasne, mhym, ok. Będziemy na was czekać. No to narka. – chłopak uśmiechając się
wesoło schował telefon do kieszeni i widząc pytające spojrzenie dziewczyny
powiedział -To był Jake. Mówi, że się trochę spóźnią na kolacje, pewnie boska
Angie zaprosiła go do siebie i pewnie szybko nie skończą. Lepiej pójdźmy na
jakiś długi film i dajmy im więcej czasu na bzykanko.
James, nie zdawał sobie sprawy z
tego, że jego głupie żarty wcale nie śmieszą brunetki. Wręcz przeciwnie, Snow
czuła się w tej chwili gorzej, niż wtedy, gdy po skończonym wuefie, Angie wyrzuciła
wszystkie jej rzeczy do kosza na śmieci. Wiedziała, że Jake jest od niej
starszy i że ludzie w jego wieku uprawiają seks, ale starała się nie wyobrażać
sobie, gdy Jacob i Angie… Nie, to na
pewno nie to. James to głupek, myśli tylko o jednym i nie przyjmuje do
wiadomości, że ktoś jest ponad to.
Chłopak przez dłuższa chwilę
szedł ciągle rozprawiając nad tym, jaka to Angie jest boska i jaki to z Jacob’a
szczęściarz, że może mieć taką „laskę” tylko dla siebie. Brunetka nie odzywała się ani słowem, nawet
nie starała się udawać, że wszystko jest w porządku. Nie podobało jej się, że
jej przyjaciel spotyka się z tak nadętą i zapatrzoną w siebie panną, ale nigdy
nie pomyślałaby, że Jake będzie tak nierozsądny i da się zaciągnąć Angelinie do
łóżka.
Zdawała sobie sprawę z tego, że
Jacob to jeszcze młody chłopak, który tak naprawdę, nie myśli o konsekwencjach
swoich czynów. Był mądrzejszy niż wszyscy jego koledzy razem wzięci, ale wciąż był
facetem, który nie może oprzeć się kobiecym wdziękom, których nie brakowało
Angie.
Snow była zazdrosna. Dostawała
białej gorączki na myśl o tym, co w tej chwili Jake mógł robić z Angeliną.
Nigdy nie czuła czegoś takiego. Jej myśli chaotycznie krążyły od sceny w której
wyobrażała sobie siebie w objęciach przyjaciela, do sceny w której widziała
twarz Angie, wykrzywiona wyższością i pogardą. Z taką właśnie miną, zawsze
zwracała się do brunetki. Nie miała pojęcia, jak to możliwe, że Jacob nie widzi
jej taką jaką jest naprawdę, czyli zwykłą głupią i zawziętą jędzę, dla której
najlepszą rozrywką jest uprzykrzanie innym życia i wyśmiewanie ich każdej
ułomności .
Snow szła powoli obok Jamesa,
lecz nie dochodziło do niej żadne zdanie, które chłopak wypowiedział. Nie
odzywała się ani słowem i nie patrzyła dokąd się kierują. Po prostu szła przed
siebie pogrążona w czarnych jak burzowe chmury myślach.
Z tego transu wyrwało ją lekkie
szarpnięcie za ramię i głos, który dochodził do niej jakby spod wody.
- Hej, Snow, to jaki film chcesz
obejrzeć?
Dziewczyna zdezorientowana
rozejrzała się dookoła. Stała właśnie pod salą kinową, przed ogromnym
monitorem, na którym wyświetlane były tytuły i krótkie opisy filmów granych
dzisiejszego dnia. Szybko przeleciała wzrokiem po tytułach i pokręciła głową ze
zdenerwowaniem.
- Nie wiem. Wybierz jakiś horror
albo thriller, bez różnicy. Chcę poczuć adrenalinę. – Starała się jak mogła,
nie pokazać jak bardzo zburzyła jej spokój wewnętrzny wiadomość od Jacoba. Przywołała na twarz lekki uśmiech i przeniosła
swe oczy na twarz towarzysza, który wpatrywał się w nią jakby powiedziała coś
bardzo dziwnego.
- Nie wiedziałem, że takie
dziewczyny jak ty, lubią się bać.
- Dziewczyny takie jak ja? To
znaczy jakie? – W jej głosie dało się wyczuć twardszą nutę. Nie lubiła, kiedy
ktoś mówił jej, że jest inna. Pewnie Angie powiedziała mu, że jeśli mi trochę posłodzi,
to pójdę się z nim przespać – pomyślała z goryczą i posłała mu zimne, pytające
spojrzenie.
- No… Ten… No, wiesz… Takie ładne…
- wyjąkał w końcu James, a jego policzki oblały się rumieńcem.
Widziała, jak chłopak za wszelką
cenę stara się nie patrzeć jej w oczy i próbuje ukryć swoje zażenowanie. Słowa, które padły z ust bruneta zdziwiły
Snow jeszcze bardziej, niż purpura policzków Jamesa, które widziała po raz
pierwszy w życiu. Nawet, gdy był zmęczony po treningach, jego ciemna karnacja ukrywała
wszelkie kolory występujące na policzki, a tym razem, doskonale widać było
rumieniec zawstydzenia widniejący na twarzy jej towarzysza.
- Och. – przez chwilę panowała
między nimi cisza. Brunetka nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Żaden chłopak
nigdy nie prawił jej komplementów, więc nie miała pojęcia jak się zachować.
Postanowiła więc, że będzie po prostu sobą. Uśmiechnęła się więc ciepło i
poklepała delikatnie chłopaka po ramieniu. – Dziękuję. Myślałam, że może
nasłuchałeś się plotek na mój temat…
- Och, nie! Nie wierze w te
bzdury, które mówią o tobie dziewczyny z drużyny czirliderek. Są zazdrosne i
tyle. Nie przejmuj się nimi. – James nie dał jej dokończyć zdania i skinął
głową na ekran. – W takim razie, skoro lubisz horrory, to może pójdziemy na „Zombie”?
- Wiesz, co? Możemy pójść na
jakąś komedię, bo tak patrzę, że te horrory są jakieś „nie straszne”. Nie
sądzisz? No wiesz, „Zombie”, „Przybysze z kosmosu atakują”, „Masakra piłą
mechaniczną”…
Przy każdym z wypowiedzianych
tytułów, dziewczyna robiła jedną ze swoich śmiesznych min, które tak bardzo
bawiły Jacoba. Ciemnowłosy również zareagował śmiechem i kiwnął głową, po czym
ruszył do kasy i poprosił dwa bilety na pierwszą lepszą komedię, która miała za
chwilę się zacząć.
- No to ty idź zająć miejsca, a
ja kupię nam jakieś picie i popcorn, co ty na to? Może być cola?
- Jasne, dzięki.
Snow stała jeszcze przez chwile w
miejscu patrząc za, odchodzącym do stoiska z popcornem, bruneta. Może ta randka
nie będzie taką klapą jak przypuszczała. – pomyślała i ostatni raz zerkając na
plecy James’a, ruszyła do sali kinowej.
~*~
Wychodząc z kina Snow i James, zaśmiewali się
do łez, przywołując sobie, co śmieszniejsze sceny z filmu. Komedia była
przezabawna i dziewczyna świetnie bawiła się w towarzystwie bruneta, który
przez cały czas, starał się ją rozśmieszyć. Cała drogę do restauracji w której
mieli spotkać się z Jacobem i Angie, rozmawiali i śmieli się z różnych śmiesznych
sytuacji w swoim dzieciństwie. W większości opowiadał James, który jako mały
chłopiec był, jak to sam określił, „nosicielem pecha”.
Wchodząc do restauracji, Snow ze
śmiechu pociekły łzy, co spowodowało kolejną lawinę śmiechu ze strony bruneta.
Ich zachowanie wzbudziło powszechne zainteresowanie młodzieży przebywającej na
swoich piątkowych randkach, oraz pary siedzącej przy ich stoliku. Na twarzach
Angie i Jake’a odmalowywały się skrajne emocje. Angie jak zwykle, gdy widziała
przyjaciółkę swojego chłopaka, wykrzywiła twarz w grymasie pogardy, a Jacob
wyglądał, jakby połknął coś niesmacznego.
James, widząc siedzących przy
stoliku znajomych, chwycił Snow za rękę i pociągnął w tamtą stronę, nadal się
śmiejąc. Dziewczyna powoli się uspokajała, jednak rumiane policzki i słodki
uśmiech, nie schodził z jej twarzy, nawet na widok miny Angieliny.
Nie widziała nic złego w tym, że
James trzymał jej dłoń w swojej, nawet kiedy stali już dokładnie naprzeciw
stolika i witali się ze znajomymi.
- Cześć! – prawie krzyknął James,
co wywołało kolejny napad śmiechu i jego samego i Snow.
Dziewczyna natomiast tylko uniosła
wolną rękę i machnęła do przyjaciela uśmiechając się wesoło. Przy James’ie
całkiem zapomniała o niemiłych wizjach jej przyjaciela z Angie. Uśmiechając się
wesoło, James i Snow usiedli przy stoliku na wolnych miejscach naprzeciw
siedzących już znajomych i na chwilę zapanowała krępująca cisza.
Jacob lustrował zimnym
spojrzeniem swego kolegę z drużyny pływackiej, Angie z wystudiowanym wyrazem
obrzydzenia na twarzy spoglądała na uśmiechającą się brunetkę, a James i Snow, zerkając
na siebie co chwilę wybuchali śmiechem, co wywoływało na twarzach ich
towarzyszy zdumienie.
- No, to co robiliście
dzisiejszego wieczoru? - W końcu Jake odezwał się pierwszy i z wyczekiwaniem
patrzył to na swoją przyjaciółkę, to na kumpla, którzy z wesołymi minami
zgodnym chórem odpowiedzieli:
- Byliśmy w kinie! – co wywołało
kolejną salwę śmiechu, przez co Snow kolejny raz pociekły łzy, a James zgiął się
w pół i śmiejąc się w głos, położył głowę na stoliku.
Przez dłuższą chwilę znów
panowała cisza, nie licząc ciche prychnięcia Angie i powoli uspokajający się
napad śmiechu Snow i James’a.
W końcu Snow wzięła się w garść i
widząc dziwny wyraz twarzy swego przyjaciela postanowiła wyjaśnić sytuację.
- No, więc, byliśmy w kinie. –
Spojrzała, z wesołym błyskiem w oku, na leżącego na stoliku bruneta i
kontynuowała. – Na komedii. Wiesz, para starych znajomych, sąsiadów z
dzieciństwa, spotyka się po kilku latach i zaczynają wspominać śmieszne
sytuacje z dawnych lat. Siedzą w barze, pija wino i wspominają, co kończy się
tym, że idą ze sobą do łóżka i się okazuje, że zostają parą. Tyle filmu. Tyle, że James, zafundował mi
bardzo realistycznie przedstawione sytuacje ze swojego dzieciństwa. –
Dziewczyna po raz kolejny przeniosła wesołe spojrzenie na siedzącego już obok
niej bruneta, który z szerokim uśmiechem na twarzy, kiwał głową, na znak, że
zgadza się ze skróconą wersja wieczoru, w wykonaniu Snow. – Nie wiedziałam, że
taki sportowiec, mógł być taką ciamajdą.
Brunet trącił lekko łokciem
dziewczynę, udając, że tym stwierdzeniem, uraziła jego dumę, co wywołało
kolejna salwę śmiechu tej dwójki. Wesołe uniesienia przerwała kelnerka, która
podeszła do ich stolika by przyjąć zamówienie. Szybko zamówili podwójne nachosy i
wrócili do rozmowy.
Mimo znakomitego humoru, Snow od
razu zauważyła, że jej przyjaciela coś gnębi, więc gdy skończyli jeść i gdy James
poszedł uregulować rachunek, a Angie zniknęła w toalecie, brunetka postanowiła
wykorzystać okazję i dowiedzieć się co się stało.
- Hej, Jake, co jest grane? – jej
cichy głos dotarł do uszu blondyna i wyrwał go z głębokiego zamyślenia.
- Nic. – Jake pokręcił tylko
głową i starając się nie patrzeć w stronę przyjaciółki, rysował zawiłe wzory
słomką na blacie stołu.
- Przecież widzę, że coś jest nie
tak. Porozmawiamy o tym, jak wrócimy do domu?
Nie dostała odpowiedzi na to
pytanie, gdyż do stolika wróciła Angie i siadając na kolana Jacoba, wpiła się w
jego usta, nie pozwalając mu na odpowiedź. Zgorszona Snow, odwróciła wzrok, od całującej
się pary i gdy do ich stolika wrócił James, podniosła się szybko z miejsca i
skierowała się do drzwi nie patrząc, czy ktoś za nią podąża.
Wychodząc na ulicę, potknęła się
o nierówno położoną płytę chodnikową i runęłaby na ziemię, gdyby nie silne
ramiona Jamesa, który był tuż za nią. Stała przez dłuższa chwilę, przytulona
policzkiem do torsu chłopaka, który nie wypuszczał jej z objęć. Podniosła głowę
i patrząc w oczy James’owi, szepnęła tylko krótkie dziękuję. Już miała się
odsunąć, kiedy brunet pochylił się nad nią i złożył na jej ustach lekki, słodki
pocałunek.
Wychodzący właśnie w tej chwili Jacob,
stanął jak wryty i z niedowierzaniem patrzył na scenę odgrywającą się na jego
oczach. Poczuł nieopisany gniew i zazdrość, które wypełniły jego ciało i umysł.
Szybkim krokiem podszedł do stojącej na skraju chodnika pary i głośno
odchrząknął, pociągając jednocześnie Snow za ramię.
James widząc wściekłą minę przyjaciela,
z niechęcią wypuścił brunetkę ze swoich objęć. Snow natomiast z szeroko
otwartymi oczyma patrzyła to na James’a, który przed momentem ją pocałował, to
na Jacoba, jej przyjaciela, który wyglądał jakby zżerała go zazdrość. Nie miała
pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, jednak nie próbowała wyrywać ręki z
żelaznego uścisku blondyna, który z płonącymi złością oczyma, wpatrywał się w chłopaka
stojącego naprzeciw nich.
- Wracamy do domu. – warknął w
stronę Snow, nawet na nią nie patrząc i
bez większych ceregieli pociągnął ją za rękę, odciągając od bruneta,
który z niedowierzaniem wpatrywał się w przyjaciela.
~*~
Witam! Jest kolejny rozdział. Wyszedł mi w miarę długi, więc mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.
Za mną pierwsze kolokwia, które nie były aż tak strasznie trudne, więc się nie obawiam złych ocen, jednak nauka się w końcu zaczęła i mam o wiele miej czasu dla siebie. Mimo wszystko, moja wena na razie mnie nie opuściła i mam nadzieję, że nie opuści. Dlatego kolejny rozdział postaram się dodać szybciej.
Pozdrawiam serdecznie!
Na początku chciałabym Ci bardzo podziękować za komentarz na moim blogu. Jeśli tylko wyrazisz taką ochotę, z chęcią będę Cię powiadamiać o nowych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńBardzo szybko przebrnęłam przez rozdziały, które do tej pory zamieściłaś i muszę przyznać, że opowiadanie przypadło mi do gustu. Jest takie... życiowe. A główną bohaterkę niesamowicie polubiłam, ponieważ po części znajduję w niej cząstkę siebie. Naprawdę myślałam, że jej matka to porządna kobieta, która po prostu nieco się pogubiła... Również wiązałam z przyjazdem do Waller ogromne nadzieje, jednak Ellie straciła mój szacunek w chwili, kiedy zostawiła córkę samą z tymi obrzydliwymi facetami. Jak można tak postąpić? Jak dobrze, że Snow (swoją drogą to imię jest urocze!) mogła w każdej chwili liczyć na swoich sąsiadów. Jacob, a także jego tata to naprawdę wspaniali ludzie. Widać, że zaopiekowali się dziewczyną, zwłaszcza, że nie miała do kogo się zwrócić w zupełnie obcym mieście. A Jake jest kochany, zupełnie nie rozumiem, dlaczego zadaje się z kimś takim jak Angie, skoro widać jak na dłoni, że to zwykła pusta idiotka. W każdym razie spodziewałam się, że Snow zapała do swojego przyjaciela jakimś głębszym uczuciem i naprawdę przykro mi było czytać, że on nie zwraca na nią uwagi, chociaż gdzieś w środku czułam, iż jest zupełnie odwrotnie. Może i ma tę swoją dziewczynę, ale wierzyłam, że tak naprawdę najważniejszą kobietą w jego życiu jest właśnie panna Stephens. I w tym rozdziale wyszło szydło z worka, prawda? Jacob był wściekły widząc, że Snow dobrze dogaduje się z Jamesem, pozwalając mu nawet na pocałunek. Jestem przekonana, że chociaż sam ją namówił na tę randkę, w głębi serca liczył, że dziewczyna będzie cały czas znudzona i już więcej nie umówi się z jego kumplem. Ale teraz chyba będzie inaczej... Oby tylko Snow nie wykorzystała Jamesa do wzbudzenia zazdrości w Jacobie, bo to też dobry chłopak i szkoda go :)
Podoba mi się ta historia, wciągnęłam się niesamowicie i już nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Dodam adres do obserwowanych, więc będę wpadać :)
Pozdrawiam.
siegajac-nieba.blogspot.com
Cóż, aż wstyd się przyznać, ale czytam twoje opowiadanie od samego początku. I już sama nie pamiętam, czy komentowałam je kiedyś, czy jednak nie.W każdym razie, nie zawsze miałam czas i humor, a wiadomo, że to jest niezbędne, do napisania czegoś milego i z sensem.
UsuńBardzo cieszę się, że do mnie zajżałaś i że moje opowiadanie przypadło ci do gustu. Ja także czasami utożsamiam niektóre z cech osobowości Snow z moimi, chyba każdy tak robi.
I tak! Masz rację co do Jacoba. W końcu zrozumie, ale nie od razu będzie chcial się do tego przyznać. No w końcu kiedyś będzie musiał, ale jeszczetrochę czasu (i rozdziałów) upłynie.
Również pozdrawiam.
Hm, muszę przyznać, że Twoje opowiadanie zaskakuje mnie coraz bardziej. Chodzi mi tutaj głównie o reakcje bohaterów, które są co najmniej... nieprzewidywalne. Ogromny plus za to!
OdpowiedzUsuńNa samym początku byłam przekonana o klapie. Myślałam, że James okaże się być takim stereotypowym bezmózgowcem na sterydach, który poza sportem i ładnymi dziewczynami świata nie widzi. W sumie, jego zachowanie na samym początku nie świadczyło o niczym innym. W trakcie spotkania okazało się jednak, że James posiada też inną twarz. Że potrafi być zabawny. Że potrafi być miły i sympatyczny. Że potrafi rozśmieszyć Snow, prawić jej komplementy i podarować dziewczynie udany wieczór, którego nawet zołza-Angie nie potrafiła zniszczyć.
Co jednak kompletnie zbiło mnie z pantałyku, to zdecydowanie zachowanie Jacoba. Przecież ma dziewczynę. I przecież to on zgodził się na to, aby Snow miała randkę z Jamesem. Ba, sam chciał tej randki dla swojej przyjaciółki. A tu nagle - bum! Na widok całującej się z Jamesem Snow, Jacob niemal pęka ze złości i... zazdrości? Cóż, kompletnie nie rozumiem jego zachowania. I nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie kierował się chłopak. Mogę się tylko domyślić, że po licznych retrospekcjach, które nam już zafundowałaś, Jacob czuje o wiele więcej wobec Snow, niż jest w stanie sobie uświadomić. W końcu, znają się już tak długo i tak dobrze, że siłą rzeczy musiała się między nimi wytworzyć wręcz nierozerwalna więź. Może Jacob faktycznie kocha Snow ponad wszystko, a może jest dla niej na tyle istotną osobę, że nie jest w stanie pogodzić się z wizją, że dziewczyna mogłaby być z kimś innym i odsunąć jego samego na dalszy plan? Cóż, zachowanie Jacoba jest faktycznie bardzo intrygującą kwestią.
Przyznam szczerze, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Muszę powiedzieć, że "Snow Stephens" diametralnie różni się od przygód Anity, czego na samym początku trochę się obawiałam. W końcu, byłam przyzwyczajonego do takiego, a nie innego stylu pisania. I do takiej tematyki. Jednak teraz, po kolejnym, rewelacyjnym rozdziale wiem, że jesteś w stanie pisać o wszystkim. I że nawet pisząc o świecie fikcyjnym, potrafisz wykreować swój własny, przepiękny świat, do którego ja bardzo chętnie powracam. Dziękuję za to.
Pozdrawiam serdecznie!
Och, tyle komplementów z Twoich ust. To dla mnie radość sama w sobie! Dla mnie to ty jesteś wzorem do naśladowania (chodzi mi tutaj o pisanie opowiadania w realnym i rzeczywistym świecie - co przyznam szczerze, kiedyś mi kompletnie nie wychodziło).
UsuńPo przeczytaniu pierwszego zdania twojego komentarza, przeraziłam się, że może jednak coś się nie posdobało. A byłam (i cóż, nadal jestem) dumna z tego rozdziału. Myślałam już, że nieprzewidywalność jest nie zbyt dobra. Chciałam na początku, zrobić z Jamesa takiego właśnie typowego osiłka, jednak po którkich rozmyślaniach i przeanalizowaniu zachowań znanych mi sportowców, doszłam do wniosku, że miły i sympatyczny James, będzie lepszy od głupiego osiłka. Tak też zrobiłam.
A jeśli chodzi o zachowanie Jake'a,to jest zabieg celowy. W kolejnych rozdziałach postaram się pokazać (mniej więcej) uczucie, jakie żywi Jacob wobec naszej Snow. Ale, czy mi to wyjdzie? Tego nie wiem, a nie chcę za wczasu ujawniać wszystkich niezbędnych szczegółów.
Bardzo mnie cieszą takie miłe i pochlebne słowa, wlaśnie od Ciebie, bo mając Ciebie i Twoj blog za wzór do naśladowania, staram się jak tylko mogę, dorównać Ci talentem i ciekawością pisanych rozdziałów.
Również pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuję pierwszego rozdziału drugiej części Skylar!
Byłam pewna, że Jamesa nie polubię. Już na samym początku mnie denerwował, ale w momencie tej rozmowy w kinie... o rany! całkiem zmieniłam o nim zdanie. Zachował się tak uroczo, jak nie dupek i pokazał, że jest fajny! i tu moja droga, przy tej postaci odwaliłaś kawał dobrej roboty. Jestem pewna, że to było zamierzone. Na początku miał być nie lubiany, a potem pokazał, że da się go lubić. Ah, zachwycam się tym teraz. :D
OdpowiedzUsuńAngeliny wiedziałam, że nie polubię, zachowuje się jak pustak. I widać coś było, że między nią i Jakem coś się popsuło. Założę się, że się pokłócili o Snow. ;3 pewnie jej nie odpowiada przyjaciółka Jake.
No dobrze, jeden pocałunek między parą był całkiem spodziewany, ale ten drugi! O rany, aż wbiło mnie w fotel. Zastanawiałam się czy ona go odepchnie czy nie... Ale nie pomyślałam, że Jake to zobaczy i sie wkurzy! Wkurzył się czyli oznacza, że mu zależy na Snow i to chyba miłość. xD jak coś tak czuję XD
Na koniec, przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej nie widziałam, że coś dodałaś. :3
Pozdrawiam. ^^
Na poczatek, dziękuję ślicznie za komentarz! Wiem, że rozdziały nie pojawiają się za często, i że jak już się pojawiają to nieregularnie, ale postaram się to zmienić i za każdym razem zdążać dodać rozdział w terminie.
UsuńMasz rację, że zabieg z James'em był celowy i całkowicie zamierzony. Fakt, że wyszedł mi bardzo przyjazny facet, ale większość stereotypów staram się łamać i to dlatego.
Co do Angie i Jake'a, nie mogę narazie nic zdradzić. Nie chcę psuć niespodzianki. Mogę tylko powiedzieć, że masz naprawdę dobrego nosa i intuicję :) .
NIe przejmuj się czasem, w którym dodajesz komentarz. Ważne jest to, że w ogóle go dodajesz i że jest on szczery. Ja także staram się dodawać komentarze, pod postami, które czytam, bo to motywuje autorów do dalszej pracy.
Również pozdrawiam!